środa, 3 kwietnia 2019

Moje funkcjonowanie z OCD










Chciałabym Wam trochę opowiedzieć, jak wygląda codzienność osób zmagających się z OCD - oprę się tutaj na moim własnym przykładzie.

Każdy ma swoje jakieś rytuały i nie musza one oznaczać nerwicy natręctw, jednak, kiedy zajmują one nam sporą część w ciągu dnia - można powiedzieć, że granica między tym co prawidłowe a odbiegające od normy została przekroczona.

Lubię wstawać ostałych porach, jeść o stałych porach i najchętniej to samo, chociaż staram się tego unikać, ale przyprawiam tak samo. Lubię chodzić tymi samymi ścieżkami i trzymać się swojego planu - chociaż nie ukrywam - widzę, że czasami może mnie to męczyć, ale przede wszystkim wykańcza to rodzinę.

Najgorszy jest dla mnie moment wychodzenia z domu. Zabiera mi strasznie dużo czasu - dużo więcej niż wyszykowanie się, makijaż itd. Kiedy jestem już gotowa idę do kuchni sprawdzić, czy wyłączona jest kuchenka, z której nawet nie korzystałam, sprawdzam czy zamknięta lodówka i zakręcony kran. Potem wracam do przedpokoju, ale uczucie niepewności we mnie narasta. Wracam więc i sprawdzam ponownie i tak krążę kilka razy między przedpokojem a kuchnią. Potem zwykle wracam się do swojego pokoju i sprawdzam czy zamknięte okno i czy nie stoi nic na parapecie. Sprawdzam, czy na biurku nie leży jakiś napój - bo w mojej głowie już układa się kaskada zdarzeń, jak to woda wylewa się na kontakty i robi się spięcie i niechcący wysadzam całe mieszkanie. Też sprawdzam kilka razy, wyłączam wszystko z prądu. Potem krążę między pokojem, kuchnią, łazienką i korytarzem. Wyciągam i wkładam dokumenty z portfela, aby upewnić się, że je mam. Potem wychodzę z mieszkania i znowu się wracam, ale za każdym razem jak już wyjdę i znów muszę się wrócić - czuje przymus, aby na czymś usiąść - bo ktoś kiedyś mi powiedział, że jak się tego nie zrobi to będzie pech - więc w mojej głowie kolejna kaskada katastrofalnych zdarzeń - i tak ciągle i ciągle wszystko sprawdzam. A jak już jestem na dworze znowu grzebię w dokumentach.

Niestety bardzo łatwo jest mi wmówić każdy przesąd - więc czasami moje zachowanie na ulicy może niestety przykuwać uwagę - np. gdy widzę kota...

Zdarza mi się też liczyć różne rzeczy, chodnik, patrzeć gdzie stawiam stopy. Często zdarza mi się nieświadomie ściskać różne rzeczy - ostatnio o mało co nie roztrzaskałam buteleczki maggi w dłoniach - w ostatniej chwili zorientowałam się, jak mocno ją trzymam. Często też gniotę swoje palce - niestety efekt był też taki, że pękła mi od tego skóra i mam bliznę.
Niestety mam też wiele innych wstydliwych czynności natrętnych.

 O myślach już nawet nie wspomnę...jeszcze nie dam rady.