Moje studia zainspirowały mnie do tego, aby napisać kilka postów dotyczących niedożywienia - od kolejnego wpisu będę opisywać skutki niedożywienia układowo. Znów zainspirowały mnie do tego moje studia :)
Prawie na każdym przedmiocie poruszane są skutki niedożywienia - pamiętam, że szczególnie na początku III roku codziennie o tym słuchałam m.in na patomorfologii jako przyczyna różnych chorób. Zajęcia te przerażały mnie, bo uświadamiałam sobie wiele swoich głupot. Na medycynie zrozumiałam wiele ważnych rzeczy, wiele rzeczy odkryłam na nowo, tak też m.in było w przypadku psychologii. Był moment, kiedy bardzo interesowałam się tą nauką, sama myślałam o byciu psychologiem, jednak kilka sytuacji sprawiło, że starałam się tej dziedziny unikać. Z resztą też podejście niektórych bliskich - "a psychologowie to tacy ściemniacze" - również, no nie wpływało na mnie zbyt dobrze. Nie ufałam swoim terapeutom, ponieważ pierwszy trochę mnie zawiódł - jeden z moich znajomych - członek rodziny terapeuty - wiedział o mnie coś, o czym mówiłam tylko tam w gabinecie - może nie była to jakoś bardzo osobista rzecz (o takich rzeczach to ja wcale nie rozmawiam), ale jednak tajemnica. Jestem dość nieufnym człowiekiem, mimo tego, że mam wspaniałych przyjaciół...wole aby się nie dowiedzieli, niech ten temat póki co nie będzie ruszany....Terapia systemowa sprawiła, że kompletnie znienawidziłam psychologów, (wiem, ze za szybko wyciągnęłam ten wniosek, ale to było dość nieprzyjemne doświadczenie), ponieważ dla mnie forma : ja, potem rodzice, (moment najbardziej stresujący, bo wiedziałam, ze szczera to ja być nie mogę...),na koniec razem - lub rodzice, ja, rodzice, razem - no...ogólnie wspominam to źle. Wielu miałam terapeutów, byli tacy i złotych sercach, ja jednak nie potrafiłam rozmawiać. Strasznie bałam się zaufać. Pamiętam pierwsze zajęcia na drugim roku - moje nastawienie "co ja tutaj robię". Negatywnie nastawiłam się do tych zajęć. Po kilkunastu minutach - mój punkt widzenia odwrócił się o 180 stopni. Trafiłam na wyjątkowego specjalistę i cały tydzień czekałam na te zajęcia. Zrozumiałam, jak ważna jest to dziedzina, mimo tego, że nie było tam wcale tematu zaburzeń odżywiania, dowiedziałam się trochę o sobie. Na zajęciach byłam hiperaktywna. Wpadłam też na kilka pomysłów, zaczęłam też szukać związku między zaburzeniami odżywiania a konkretnymi cechami osobowości, szukać cech wspólnych z alkoholizmem czy depresją. Być może dla jednych to też sposób "maskowania" problemów - trochę nam się nie układa, zaczynamy się odchudzać i to wychodzi.
Ale wracając do tematów żywienia..
Wiele cennych informacji otrzymałam na zajęciach z żywienia klinicznego - miałam naprawdę wspaniałą prowadzącą, która z pasją nam opowiadała różne zagadnienia. Podkreślała niejednokrotnie jak ważne jest żywienie. Czasami siedząc i słuchając byłam przerażona... na ile rzeczy siebie naraziłam. W jak głupi sposób można umrzeć, bo jesteśmy niedożywieni. Na zajęciach z interny, chirurgii, pediatrii - wszędzie słyszałam o tym jak ważne jest to, aby pacjent jadł i jakie konsekwencje są, gdy nie chce jeść, nawet krótkoterminowy brak apetytu może pogarszać leczenie, sprzyjać zakażeniom szpitalnym i może dojść do gwałtownego pogorszenia stanu zdrowia.
Dużą inspiracją są dla mnie zajęcia na oddziale pediatrii - już od pierwszego roku trochę się tam kręcę - najpierw na fakultecie, a potem już na zajęciach - pierwszą moją pacjentką z jaką rozmawiałam (w ogóle w życiu) - była dziewczyna z anoreksją . Lekarze tutaj na oddziale naprawdę się starają, są super. Byłam bardzo zdziwiona, kiedy w tym roku na zajęciach usłyszałam od nich, że to jest bardziej złożona sprawa, że często przyczyną jest rodzina, ogólnie dobrze mówią o tych pacjentkach i widać, że strasznie im szkoda tych dziewczyn - chyba pierwszy raz spotkałam się z takim podejściem - byłam w szoku, bo zawsze słyszałam, że to takie wymyślanie. Chyba pierwszy raz, widziałam osoby, które starają się zrozumieć te dziewczyny i nie kojarzą obsesyjnego odchudzania tylko z jakimiś naszymi kaprysami. Pamiętam jak rozmawialiśmy z jedną pacjentką - na wszystkie pytania odpowiadała chętnie, z wyjątkiem tych dotyczących spraw odchudzania, jedzenia - widziałam, jak słowa nie chcą przejść jej przez gardło, doskonale wiedziałam co to za uczucie, widziałam łzy w jej oczach. Podejrzewam, że zareagowałabym tak samo, gdybym musiała szczerze o tym opowiadać. Mimo, że nie zdarza mi się płakać, ostatni raz dobre kilka lat temu... myślę, że przyznanie się do tego wszystkiego trochę by mnie kosztowało. Myślę, że naprawdę mogłabym kiedyś pracować z takimi osobami - starałabym się z nimi rozmawiać tak, jakbym to ja siedziała w ich ciele. Nie wiem jeszcze jak to zrobię :) Może połączę endokrynologię z psychologią, może będę gastroenterologiem dziecięcym i psychologiem, albo bez psychologii będę starała się zrozumieć takich pacjentów.
Ale teraz już przechodzę do sedna:)
O skutkach niedożywienia będę opowiadać układowo, wspominając przy tym o swoich objawach. Dzisiaj zacznę krótko - ogólnie o hipoglikemii.
Hipoglikemia - stan, kiedy mamy za niski poziom cukru we krwi. Jak wiadomo glukoza jest niezbędna do pracy naszych komórek - to podstawowe źródło energii. Jest tak ważnym metabolitem, ze gdy jej brakuje, organizm stara się ją produkować z różnych innych źródeł. Jedną z gorszych, późniejszych sytuacji jest tak, kiedy dochodzi do rozpadu mięśni - po to aby aminokwasy (monomery białek) zostały przerobione na glukozę. Czasami jednak organizm nie nadąża i przez jakiś czas zbyt niski poziom cukru utrzymuje się we krwi. Przyczyny hipoglikemii mogą być różne, często dotyka ona cukrzyków, gdy przyjmą zbyt dużą dawkę insuliny, jednak niedożywienie też skutkuje niedocukrzeniem.
Znaczny spadek poziomu cukru może prowadzić nawet do śmierci. Nie wiele za wysoki poziom cukru nie jest groźny, ale im go mniej - tym gorzej. Nawet kilku minutowy niedobór cukru już znacznie upośledza funkcjonowanie mózgu, dochodzi do obumierania neuronów - a to źle wpływa na wiele procesów, szczególnie na pamięć - wiem, że być może byłabym o wiele lepszą studentką, lepiej bym się uczyła w szkole średniej, więcej bym osiągnęła, gdyby nie to niedożywienie.
Epizody hipoglikemii zwiększają ryzyko wystąpienia chorób układu sercowo-naczyniowego, konsekwencje mogą być bardzo różne - mogą nawet prowadzić do utraty wzroku. Osoby takie często mają problem ze snem - do dzisiaj się z tym męczę, ale bywały sytuacje kiedy przesypiałam po 2 godziny w nocy, skutkiem tego jest ciągłe zmęczenie w ciągu dnia i jeszcze większe problemy z koncentracją. Jak widać - najbardziej dostaje nasz mózg.
Sama niejednokrotnie doświadczyłam tego typu epizodów - najbardziej w głowie mam bombardujący ból głowy, od którego zdarzyło mi się zwymiotować - najczęściej dopadał mnie w nocy. . Straszne jest uczucie ciężkości powiek, same się zamykają, a ja nic nie mogę zrobić. Pamiętam jak płukałam twarz zimną wodą, licząc, ze to mnie obudzi, jak pakowałam w siebie kolejnego energetyka zero... Strasznie głupio się zachowywałam.
Zdarzyło mi się też stracić przytomność.
Jeżeli zdarza Ci się w ciągu dnia czuć słabo, odczuwasz zawroty głowy, senność, doświadczasz innych objawów takich jak: drżenie rąk, nadmierne pocenie, kołotania serca, niewyraźne widzenie - być może hipoglikemia też Ciebie dotyczy. Koniecznie zadbaj o siebie!
Hej,
OdpowiedzUsuńjeśli miałabyś ochotę porozmawiać odezwij się do mnie na maila patka.xyz@o2.pl
Też studiuję medycynę i mam problem z zaburzeniami odżywiania (2. rok niestety psychicznie daje mi w kość...)
Cześć, czytam Twojego bloga z dużym zainteresowaniem - też zmagam się z zaburzeniami :( Czy niskie tętno spoczynkowe (około 38 uderzeń / minutę) może być skutkiem niedożywienia?
OdpowiedzUsuńTak, może być skutkiem niedożywienia. Taką wolną akcje serca mają też wyczynowi sportowcy. Może też świadczyć o chorobie serca. Zalecam konsultację lekarską, nie ma co zwlekać ! :) Pozdrawiam!
Usuń