Na ulicach wielu miast pojawiły się dość kontrowersyjne
plakaty mające na celu „uświadamianie” społeczeństwa, jak wielkim problemem
jest otyłość. Z tego co wiem z zajęć – duża część Polaków zmaga się z takim
problemem, niestety tendencja jest wzrostowa, szczególnie wśród coraz młodszych
grup wiekowych.
90% problemów z otyłością wynika ze złego odżywiania –
jednak należy pamiętać, że w tej grupie osób znajdują się też dzieci, którym
rodzice pozwalali na za dużo, osoby, które złe nawyki wyniosły z domu, albo osoby
zmagające się z zaburzeniami odżywiania
Niecałe 10% to osoby, które przyjmują jakieś leki np.
sterydy, bo chorują na ciężką chorobę, albo są po przeszczepie lub też osoby
zmagające się z cięższymi zaburzeniami hormonalnymi. Nie mam tu na myśli
klasycznej niedoczynności tarczycy – stała się ona modną wymówką. Jeżeli
endokrynolog dobierze nam odpowiednie leki i mamy te hormony unormowane –
zmiana stylu życia wystarczy, aby zrzucić kilogramy. Jednak są zaburzenia, które
leczy się trudno. Niestety, miałam okazję też spotkać się z przypadkami, kiedy
nastolatka po przeszczepie organu, na który długo czekała, przestała brać leki,
które miały zapobiec odrzuceniu organu – bo przytyła przez nie. Niestety, finał
był taki, że straciła ten organ i kolejny długi okres czasu spędziła w
szpitalach. Takich przypadków jest bardzo dużo….
Takie plakaty spotkałam głównie na przystankach
tramwajowych. Wyobraźmy sobie taką sytuację – tłum ludzi czeka na autobus, a w
tym tłumie osoba otyła. Automatycznie wzrok ląduje na tej osobie, co musi czuć
taka osoba widząc tłum gapiów, bo gapią się na nią też z powodu plakatu? Taka
osoba może być chora, zdawać sobie sprawę ze swojej nadwagi.
Zbyt ostre podejście do takiego problemu wiąże się z
ryzykiem rozwinięcia kolejnego – anoreksji czy też bulimii. Są przypadki osób,
które z powodu braku akceptacji zaczęły się bardzo drastycznie odchudzać –
jednak waga nie spadała, zaczęło im brakować składników odżywczych, więc mając
nadwagę, były poważnie niedożywione. Myślę, że drugim problemem, który u takich
osób może się rozwinąć to depresja. Takie plakaty podkreślają brak akceptacji –
a przecież i tak pewnie towarzyszy to tym osobom na co dzień – ludzie często
wyśmiewają się „z grubasów”, lubią takim dokuczać.
Jako osoba, która doświadczyła w swoim życiu zaburzeń odżywiania muszę przyznać,
że nadwaga jest czymś, co budzi u takich osób duży lęk, jako studentka medycyny,
wiem, że otyłość jest poważnym problemem, bo niesie za sobą poważne
konsekwencje zdrowotne, już małe dzieci mają problemy z wątrobą, cholesterolową
kamicę pęcherzyka żółciowego – wiem, bo takie dzieci spotkałam w szpitalu, jako
miłośniczka psychologii wiem, że taka ostra kampania może naprawdę zdołować i nie
prowadzić do niczego dobrego, a często takie osoby już jakiś problem mają.
Jest to też problem, z którym ciężko jest walczyć. Tym osobom
często bardzo ciężko jest zmienić swoje nawyki żywieniowe, przy zaawansowanej otyłości
można mówić już o dużym uzależnieniu od jedzenia. Niestety przemysł spożywczy
zasypuje nas reklamami ciastek, czekolad, na każdej ulicy jest jakaś cukiernia,
gdzie jest mnóstwo tortów, ptysi, rurek z kremem. Słodycze są tanie i bardzo łatwo
dostępne.
Wiem, że otyłość jest jednym z trudniej akceptowalnych
problemów, jednak trzeba zachować trochę zimną krew i walczyć z nią w trochę w inny
sposób, w taki, który nie urazi osób chorych, które bardzo chciałyby być
szczuplejsze, ale nie mogą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz