piątek, 4 stycznia 2019

Wspaniali ludzie



Dzień przed sylwestrem.

Powoli zaczęłam myśleć nad minionym rokiem, starałam się go podsumować, przemyśleć co dobrego mnie spotkało, które momenty były dla mnie najtrudniejsze, a które najłatwiejsze. Lecz zanim zagłębiłam się w tą dokładną analizę - znowu spotkało mnie coś nieprzyjemnego. Wieczorem dostałam strasznego ataku drgawek, ale nie takich jak przy gorączce, takich, których czasami dostawałam w nocy, pierwszy raz gdy miałam 13 lat, a potem kilkanaście razy jeszcze powtórzyło się to. Za każdym razem to okropne uczucie strachu. Zaczynało się albo od uczucia lekkiego niepokoju a potem narastających drgawek, albo od razu drgawki, silne i trudne do opanowania. Kiedy udało mi się uspokoić, w nocy z kolei sytuacja odwrotna - gorąco i kołotanie serca i znowu strach - strach przed czym? Nigdy tak naprawdę nie wiem, czego w danym momencie się boję. 3 dni później, czyli już w Nowym Roku spotkałam na mieście moją dawną Panią psycholog, ona była ostatnią, do jakiej chodziłam. W tajemnicy przed wszystkimi poprosiłam ją jeszcze po dwóch latach przerwy o dwie konsultacje - było to 3 lata temu. Chwilę z nią porozmawiałam o tym co ogólnie u mnie i u niej słychać, a potem przypomniałam sobie te ostatnie rozmowy.





Trafiłam do Pani w mając 16 lat, jedna z koleżanek z klasy wspomniała  na swojej wizycie, że ktoś taki jest w szkole, miałam zadanie ułatwione - nie musiałam mówić co mi jest - do dziś nie przychodzi mi to łatwo. Zobaczyłam bardzo młodą, energiczną kobietę. I od tego czasu mniej więcej co tydzień - dwa z nią rozmawiałam. Pani starała się pracować ze mną przede wszystkim na wyrażaniu uczuć, emocji. Pamiętam, że strasznie mnie denerwowały pytania - jak się wtedy czułaś? Ja nie miałam zwyczaju o takich rzeczach mówić, na początku strasznie mnie to krępowało, ale z czasem zaczęłam się troszkę przełamywać. Pani chciała mnie przede wszystkim też nauczyć mnie nazywać swoje emocje. Widzę, że bardzo się starała, naprawdę ciężko mi to przychodziło, ale dziś mniej więcej potrafię nazwać swoje emocje. Głównie jest to wstyd, wyrzuty sumienia albo złość, stres. Największy przełom nastąpił, kiedy wróciłam do niej na trzy konsultacje po długiej przerwie, mając 21 lat, dalej miałam ten sam problem, ale Pani pomysłów nie brakowało, znalazła super sposób, dalej uczyła mnie nazywać emocje.  Pamiętam też, że powiedziała mi kiedyś, że jestem osobą zalęknioną i zależałoby jej na tym, aby tych lęków u mnie się pozbyć. Nie mam pojęcia w jaki sposób u mnie to wyczuła, nigdy nie wspomniałam jej o swoich nocnych strachach - teraz po czasie zaczęłam łączyć fakty - sytuacje z przed dwóch dni i stare rozmowy. Boje się, że to co mnie spotyka to są jakieś napady lękowe. Mam nadzieje, że to nie jest jakiś osobny duży problem, chociaż też trwa dość długo. Może każdy tak ma, a mój lęk, głównie dotyczy zaburzeń odżywiania? Nie wiem. Zabrakło  mi odwagi, by przyznać się do tego. Wiem, że jestem dość nerwowa i niektórych to trochę drażni - wszystko musze mieć na czas, ciągle się śpieszę i ciężko mi wyluzować. Mnie denerwuje głównie jedno - to, że wyjście z domu muszę zaplanować co najmniej 20 minut wcześniej, bo zanim odprawię cały rytuał sprawdzania po kilka razy wyłączania przedmiotów, których nie włączałam i nie używałam oraz wracania się czy sprawdziłam drzwi - trochę czasu mija.

Cieszę się, że spotkałam Panią na swojej drodze. Im starsza jestem i im bardziej staram się doczytywać różne psychologiczne informacje widzę, nad jak ważnymi rzeczami starała się ze mną pracować. Miała bardzo kreatywne sposoby, myślę, że wiedze, którą mi przekazała kiedyś będę potrafiła mądrze spożytkować. Uważam, że jest naprawdę wspaniałą osobą. Nie zajmowała się u mnie zaburzeniami odżywiania, chociaż na ten temat tez próbowała mi dużo mówić, naprawdę wiele mi pomogła.

A więc wracając do tego roku 2018r.

W tym roku tez spotkałam wiele nowych wspaniałych osób. Przede wszystkim - nowa paczka. Dzięki temu uwolniłam się z trochę toksycznej relacji z koleżanką, z którą siedziałam na większości zajęć. Nowa ekipa jest super, najbardziej zżyliśmy się ze sobą kręcąc filmik na psychologie. Jedna z nich szczególnie wspiera mnie w tym co robię. Poznałam też wielu nowych lekarzy - na zawsze w mojej głowie zostanie Pani Profesor i  Pan Doktor od pediatrii - niesamowici lekarze, z pasją, bardzo oddani pacjentom i studentom, wiele wspaniałych rad nam udzielali.  Lekarze od interny - przystojny dr "Co tam" oraz inni - wszyscy byli wobec nas bardzo w porządku. Profesor  prowadzący wykłady z psychologii - tak jak nie przepadałam za wykładami z innych przedmiotów, niektórych unikałam, tak na psychologiczne chodziłam - widać, że wspaniały człowiek, który lubi studentów. Pani Doktor od zajęć z psychologii - tak, pamiętam z jakim negatywnym nastawieniem przyszłam na zajęcia z psychologii - nie podobały mi się te, co miałam rok wcześniej, ale też był  moment, kiedy straciłam wiarę w tę naukę, mama też mi mówiła, że psycholodzy to "ściemniacze", sama nie wiedziałam,  jaki mam do tej nauki stosunek. Jednak osoba, która prowadziła z nami te zajęcia miała taką niesamowitą wiedzę, ogromne doświadczenie, że w kilkanaście minut zmieniłam zdanie. Mimo tego, że zajęcia były rano w piątki, czekałam zawsze na te zajęcia. Dużo osób z mojej grupy również było zaciekawione tymi zajęciami i z bólem serca przeżywaliśmy każde zastępstwo. Nauczyliśmy się też zachowywać w różnych trudnych sytuacjach, wiele porad dotyczących jak rozmawiać z drugim człowiekiem - pacjentem. Zajęcia  z tak wyjątkową osobą na pewno zostaną mi długo w głowie  i wiem, ze dzięki nim będę mogła stać się lepszym lekarzem.



Na praktykach poznałam też wspaniałych ratowników - szczególnie pamiętam dwóch mężczyzn, którzy każdego pacjenta traktowali dobrze, bez względu na to czy był to starszy, zaniedbany Pan, czy mała dziewczynka co rozcięła sobie brodę czy dorosła, seksowna kobieta. Oczywiście byli też  przeciwnicy, ale staram się o tym nie pamiętać. Każdy z nich bardzo wiele mnie nauczył, cierpliwie czekał, aż założę prawidłowo wenflon, starali się znaleźć dla mnie jak najwięcej okazji do praktyki. Poznałam też fajnych lekarzy, jedna Pani bardzo angażowała mnie w osłuchiwanie pacjentów - dzięki niej potrafiłam już rozróżniać świsty, furczenia itd. Cudowną Panią Doktor poznałam też w innym miejscu praktyk - profesjonalizm, ciepłe słowa, empatia. Do tej Pani Doktor kolejki końca nie mają, każdy chciałby się u niej leczyć. Każdy inny lekarz mówi o niej z wielkim szacunkiem. Bardzo dużo od niej się nauczyłam.

Poznałam też wielu wspaniałych ludzi w środowisku sportowym - uwielbiam brać udział w różnych biegach - na trasie można spotkać zarówno ludzi, którzy podchodzą do startu z nastawieniem na rywalizację, są też tacy, dla których jest to zabawa, są tacy, którzy biegnąc wspierają innych biegaczy. W te wakacje poznałam super biegacza z mojego miasta, z którym dalej mam kontakt, czasem jak go spotkam to gadamy jak dwa sportowe świry, poznałam też innego biegacza, chłopaka, który kiedyś walczył z uzależnieniami, a teraz czerpie radość z każdej minuty swojego życia, ma też imponujące rezultaty - niesamowity facet...spotkałam też wiele innych wspaniałych sportowców, ale za dużo ich jest by tutaj się rozpisywać.

Nie można wychodzić z założenia, że świat jest pełen złych ludzi, albo dzieli się na tych dobrych i na tych złych. Myślę, że każdy ma w sobie coś dobrego. Uwielbiam poznawać nowe osoby, może też dlatego tak bardzo chcę być lekarzem. Od kilku lat dorabiam jako kelnerka - ponieważ lubię prace z ludźmi. Dookoła każdego znajdzie się mnóstwo wspaniałych osób - trzeba tylko umieć docenić ich dobro, każdy ma jakieś wady i zalety. Ja widzę całe grono wspaniałych osób dookoła siebie.

Lecz mimo tego, że wiem, że są to dobrzy ludzie, dlaczego nie potrafię im zaufać, dlaczego unikam z nimi rozmów na swój temat...?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz