W dzisiejszym poście chciałabym spróbować porównać alkoholizm z zaburzeniami odżywiania - zauważyłam, że są ludzie, którzy próbują to porównywać. Spotkałam w swoim życiu kilkunastu pacjentów z alkoholizmem, ale też poznałam to uzależnienie bliżej z innych powodów....
Alkoholizm jest dość powszechnym uzależnieniem. Dużo osób zmaga się z tym problemem - nie mam tu na myśli typowych Panów z pod monopolowego - dużo osób uzależnionych od alkoholu to też osoby o wysokich stanowiskach, często wykonujących dość stresujący zawód - prawnicy, lekarze, biznesmani. Często uzależnienie to wynika z "zapijania problemów". Uzależnienie rozwija się dość długo, może też mieć różne maski np. są alkoholicy, którzy cały tydzień roboczy nie piją, ale w weekend potrafią pić prawie do nieprzytomności, inni codziennie odczuwają przymus wypicia dwóch drinków.
Można powiedzieć, że bulimia jest pewnego rodzaju uzależnieniem od jedzenia i wymiotowania - podobnie jak w alkoholizmie - trzeba jakąś czynność wykonać - zjeść i wymiotować, a przymus jest dość silny. Tak jak alkoholik w momencie polewania sobie nie pamięta co to kac, tak gdy rozpoczyna się napad - nie myśli się o tym jakie straszne będą potem wyrzuty sumienia, jak zacznie boleć przełyk, napuchnie twarz..... Anoreksja - z kolei tutaj powstrzymujemy się od czegoś, nie chcemy wykonywać pewnej czynności. Myślę, że te cechy wpływają trochę na trudności w zrozumieniu tego zaburzenia przez innych ludzi. Niektórym łatwiej jest zrozumieć, że ktoś pije - bo alkohol w postaci drinków jest smaczny, pozwala się rozluźnić, obżarstwo - jedzenie jest smaczne i prawie każdy lubi jeść, ale jak można nie chcieć jeść? Ciężko jest zrozumieć powstrzymywanie się od czegoś, tym bardziej, że jedzenie jest swego rodzaju potrzebą fizjologiczną - to tak jakby nagle wymyślić sobie, że nie będziemy sikać.... Różnicować to można najczęściej w przyczynie - zaburzenia odżywiania wynikają zarówno od wygórowanych ambicji, perfekcjonizmu, jednak zdarza się też tak, że osoba próbuje zagłodzić swoje problemy.
Podstawowym warunkiem wyleczenia z alkoholizmu jest abstynencja - przesadzamy z piciem, to trzeba przestać pić - to tylko brzmi łatwo...oczywiście też wskazana jest terapia. W bulimii jest to dużo trudniejsze - przecież nie można przestać jeść - trzeba nauczyć się jeść w sposób prawidłowy, a czasami jest to bardzo ciężkie - układ odpowiedzialny za uczucie głodu i sytości zostaje rozregulowany, a odruch wymiotny przy długotrwałej bulimii często pojawia się sam... W anoreksji trzeba zacząć jeść, jeść tyle, aby spełniać swoje zapotrzebowanie. Zmusić się do jedzenia - to jest coś ciężkiego, ale wiem, że ciężko jest to zrozumieć, jak można nie chcieć jeść, dużo osób pewnie myśli, co w tym takiego trudnego, otworzyć buzie i po prostu to połknąć? Myślę, że wszystkie trzy sytuacje są trudne. Odstawiamy alkohol - myśl o chęci wypicia męczy nas cały czas, podobnie w bulimii - w anoreksji z kolei cały czas towarzyszą nam wyrzuty sumienia - najgorsze jest to, że tak łatwo jest się tego jedzenia pozbyć - mam tyle rozwiązań - więc trzeba zacząć jeść, walczyć z tymi wyrzutami i jednocześnie powstrzymać się od pozbywania się z siebie tych kalorii.
Wszystkie te trzy problemy niosą za sobą poważne skutki zdrowotne - o skutkach anoreksji i bulimii już sporo pisałam, w alkoholizmie przede wszystkim dochodzi do zaburzeń w funkcji wątroby - jest to ważny narząd biorący udział w detoksykacji - "odtruwaniu" - jeżeli cały czas nasza wątroba ciężko pracuje, aby metabolizować alkohol - w końcu przestaje wydajnie spełniać swoje zadania. Pojawiają się też niedobory witamin, objawy neurologiczne - alkohol działa też toksycznie na inne narządy. W konsekwencji od długotrwałego nadużywania może dojść do śmierci.
Jedną z bardziej różnicujących cech jest wiek - na anoreksję zapadają nawet dwunastoletnie dziewczynki, ale chorują też kobiety w średnim i starszym wieku - dotyczy prawie każdej grupy wiekowej.Alkohol zwykle dotyczy osób mniej więcej w średnim wieku - ale na to też nie ma reguły.
Jedną z bardziej różnicujących cech jest wiek - na anoreksję zapadają nawet dwunastoletnie dziewczynki, ale chorują też kobiety w średnim i starszym wieku - dotyczy prawie każdej grupy wiekowej.Alkohol zwykle dotyczy osób mniej więcej w średnim wieku - ale na to też nie ma reguły.
Są ludzie, którzy wychodzą z alkoholizmu, nawet bardzo "zaawansowanego", potrafią funkcjonować normalnie, często wiele osiągają, jednak przykre jest to, że rodzina często dalej postrzega ich jako osoby gorsze, takie osoby często są niestety odtrącane przez swoich bliskich, czują się samotnie w swojej rodzinie, znajomi często to zaakceptują, jednak rodzina nie tak łatwo daje drugą szansę...
Niestety jestem obserwatorką takiej sytuacji, czasami sama mam ochotę z tą osobą nawiązać kontakt - jednak moją najbliższa rodzinę to irytuje i to tak jakbym ich "zdradzała" - czasami zdarza mi się w ukryciu złożyć życzenia czy cos w tym stylu, jednak jak raz odebrałam telefon w ich towarzystwie - to potem słyszałam docinki cały dzień. Widziałam dno. Ktoś ukrywał chorobę latami, oszukiwanie i chowanie - myślę, że podobnie jak ja z jedzeniem, byłam świadkiem zesztywnienia, omamów, drgawek wynikających z odstawienia. Przykro mi było, kiedy wiedziałam, ze dla reszty rodziny oznacza to jedno - zaszufladkowanie na całe życie. Dlatego wiem, że ja muszę ukrywać wiele swoich spraw, może też dlatego byłam taka nieszczera na terapiach? W życiu nie przyznałabym się nikomu do swoich różnych natręctw - nie chcę pogarszać sytuacji. I tak jestem dziwakiem przez szkołę muzyczną, dziwne pasje i te sprawy z jedzeniem. Sprawa została zakończona kilka lat temu i chyba tak już musi zostać, a ja po prostu musze się ogarnąć - raz a porządnie! Czy ja już osiągnęłam swoje dno? Szczerze mówiąc nie wiem. Pamiętam jak chodziłam z wielkim gulą na szyi i podejrzewano u mnie nowotwór - po wynikach biopsji okazało się, ze to ciężkie zakażenie - miałam tak zepsute od wymiotowania zęby - zrobiła mi się dziura w kości - a to w tej guli to był stan zapalny - kiedyś o tym pisałam. Zdarzyło mi się też wpaść do przepaści w górach pamiętam niewiele - byłam głową w dół, a potem nie wiem nawet kiedy złapałam się kilka metrów niżej gałęzi jedną ręką - niebyło bardzo wysoko, ale z kilkadziesiąt metrów z pewnością - kiedy leciałam wiedziałam, że to koniec - a potem jednak jakimś cudem przeżyłam. Są też takie rzeczy, o których nawet wstydzę się pisać.
Niestety jestem obserwatorką takiej sytuacji, czasami sama mam ochotę z tą osobą nawiązać kontakt - jednak moją najbliższa rodzinę to irytuje i to tak jakbym ich "zdradzała" - czasami zdarza mi się w ukryciu złożyć życzenia czy cos w tym stylu, jednak jak raz odebrałam telefon w ich towarzystwie - to potem słyszałam docinki cały dzień. Widziałam dno. Ktoś ukrywał chorobę latami, oszukiwanie i chowanie - myślę, że podobnie jak ja z jedzeniem, byłam świadkiem zesztywnienia, omamów, drgawek wynikających z odstawienia. Przykro mi było, kiedy wiedziałam, ze dla reszty rodziny oznacza to jedno - zaszufladkowanie na całe życie. Dlatego wiem, że ja muszę ukrywać wiele swoich spraw, może też dlatego byłam taka nieszczera na terapiach? W życiu nie przyznałabym się nikomu do swoich różnych natręctw - nie chcę pogarszać sytuacji. I tak jestem dziwakiem przez szkołę muzyczną, dziwne pasje i te sprawy z jedzeniem. Sprawa została zakończona kilka lat temu i chyba tak już musi zostać, a ja po prostu musze się ogarnąć - raz a porządnie! Czy ja już osiągnęłam swoje dno? Szczerze mówiąc nie wiem. Pamiętam jak chodziłam z wielkim gulą na szyi i podejrzewano u mnie nowotwór - po wynikach biopsji okazało się, ze to ciężkie zakażenie - miałam tak zepsute od wymiotowania zęby - zrobiła mi się dziura w kości - a to w tej guli to był stan zapalny - kiedyś o tym pisałam. Zdarzyło mi się też wpaść do przepaści w górach pamiętam niewiele - byłam głową w dół, a potem nie wiem nawet kiedy złapałam się kilka metrów niżej gałęzi jedną ręką - niebyło bardzo wysoko, ale z kilkadziesiąt metrów z pewnością - kiedy leciałam wiedziałam, że to koniec - a potem jednak jakimś cudem przeżyłam. Są też takie rzeczy, o których nawet wstydzę się pisać.
Podsumowując - według mnie nie można porównać zaburzeń odżywiania i alkoholizmu, zawsze znajdą się jakieś wspólne cechy, ale to nie jest to samo, chociaż często u osób z zaburzeniami odżywiania pojawia się tendencja do uzależnień. Problemy z jedzeniem czy nadużywaniem substancji są trudne do zrozumienia, osoby zmagające się z nimi często narażone są na nietolerancję ze strony otoczenia i myślę, ze do końca życia mogą zmagać się z odczuciem wstydu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz